piątek, 26 kwietnia 2013

Tyłem do przodu, jeden krok więcej.

Jestem już na miejscu. Manchester nie różni się tak bardzo od Bristolu, jest większy ale czy piękniejszy ocenię to w niedzielę.

Kilka faktów po wyjściu ze stacji Piccadilly wskoczylismy do taksówki i jest drogo. Po przybyciu meldunek w hotelu. Na początek błąd w pokojach naprawiony błyskawicznie. Przebranie w ciuchy do biegania i 3 km w tempie 9 minut w Deble Park. Powrót, szybki prysznic i do pubu na posiłek. Band Stand okazał się tragiczny jedzenie i serwis okropne.
Zmuszeni okolicznosciami ruszyliśmy do Maca. Sałatka i sok poprawia humor. Szybka akcja w środku ktoś okrada kogoś, pościg ucieczka policja i już wieczór jest ciekawszy. Po chwilowych emocjach uderzamy do siłowni zobaczyć czy mają saune i basen. Mają ale nieczynne :) Pakerami nie chcemy być. Wracamy do hotelu konsultacja z obsługa jak dostać sie do miasta i gdzie można znaleźć obiekty pożądania każdego kibica futbolu. Nie jest tak daleko. Teraz czas na lenistwo i niestety będzie trzeba szybko iść dziś spać. Lepiej przyzwyczaić organizm przed niedzielą do wczesnego poranka.

Dzień ciekawy z nutka emocji. Motywacja na poziomie, ciało w pełni gotowe. Raport z placu boju plus dwie fotki z naszego pokoju i super sałatki. Manchester jest nasz na te parę dni :) Jeden krok więcej za mną. Oby tak dalej. C.D.N.

1 komentarz: