sobota, 9 listopada 2013
Całym sercem do mety :)
poniedziałek, 30 września 2013
Dwie połówki.
Pierwsza odbyła się w Bristolu. Startowałem tutaj po raz pierwszy na tym dystansie i z niezłym czasem jak na mój początek drogi z bieganiem. Spróbowałem ze po tych kilku latach przerwy uderzę ponownie spróbuje swoich sił raz jeszcze. Najafajniesze jest to że człowiek zna trasę i może naprawdę taktycznie podejść do całego biegu.
Bieg jest jednym z większych w UK. W tym roku zapisało się 12 tys. uczestników ukończyło ok 9tys. Jako jeden z wielu byłem w tak zwanej białej fali startujących. Udało mi się nawet wepchnąć dosłownie bardzo blisko startu co jest nie lada wyczynem przy takim zgromadzeniu miłośników biegania. Obok mnie co było przekomiczne stanął człowiek banan i człowiek goryl szczytnie prezentując swoje barwy dla organizacji charytatywnych. Więc ja również rozpocząłem swoją przygodę i w raz z Tomaszem zbieramy kaskę na pomoc osobom ze stawami i różnej maści kontuzji bioder itp. Na dole podam stronkę gdzie możecie wpłacać nie bójcie się to naprawdę nie gryzie a każda kwota się liczy:)
Wracając do biegu gotowy do startu z zegarkiem wyzerowanym oczekiwałem wystrzału w 25 półmaratonie w Bristolu. Ruszyliśmy. Od razu wypatrzyłem Pacemakera na 1:25 minut i od razu podążałem jego śladami. To było świetne posunięcie nie za szybko pewnym krokiem w tempie 6:18 na mile parłem do przodu. Trasa jest w miarę płaska i ten dzień jakoś był udany od samego rana. Czułem moc w płucach. Na 10 km było zdecydowanie poniżej 40 minut. Tutaj niestety popełniłem błąd i przyspieszyłem. to kosztowało mnie cenne sekundy w końcówce. Zacząłem zwalniać na 20 km zdecydowanie. Walczyłem ale nie dałem rady. Był to zdecydowanie zbyt szybki finisz. Nie na moje możliwości. Ta ostatnie 1,5 km kosztowało mnie z 40 sekund co niestety zabrakło mi do pobicia życiówki. Jednak bardzo zadowolony minąłem metę. Przez cały bieg czułem się rewelacyjnie. Kolega Mark z którym biegłem oficjalnie złamał 2 godziny kończąc w 1:49 minutach co do sekundy. Duży progres z jego strony.
Chwilę po przekroczeniu mety spotkałem rodaka Tomka w barwach Polski. Świetnie biegł od początku i był o minute szybszy ode mnie. Mój oficjalny czas to 1:24:31 co jest bardzo dobrym wynikiem. Miejsce 225 całkowicie pasuje do tego wyniku. Mogło być lepiej ale i tak jest bardzo dobrze. W torbie upominkowej znajdowała się koszulka i medal oraz kilka małych gadżetów. Muszę powiedzieć że za tą cenę i taki jubileusz spodziewałem się czegoś więcej ale cóż nie wszystko można mieć tak od razu.
Teraz przejdę do drugiej połówki, która odbyła się wczoraj w Weston Super Mare. Słynnej z przypływów i odpływów oraz słynnego molo. Właśnie z niego odbywał się start i na nim kończyliśmy bieg. były to dwa kółka. Ciągnące się wzdłuż wybrzeża. Na całe szczęście moje obawy co do wiatru były bezpodstawne. Praktycznie nieodczuwalny pogoda powiem wręcz rozpieszczała. W ciągu dnia nawet wzrosła do 21 stopni.Na starcie stawiło się 350 śmiałków. Każdy chciał pokazać się jak z najlepszej strony. Dzień wcześniej odbywał się triatlon i kilku zawodników poszło po całości wykonując obydwa biegi. Szacunek za taka moc w płucach.
Na początek wspólna rozgrzewka w rytm muzyki. Zawsze to wygląda śmiesznie jak tak a grupa skacze i się rozciąga. Zaraz po ustawiliśmy się na starcie. Praktycznie w pierwszym rzędzie. Ze mną drugą połówkę wypić chciał znowu Mark. Ruszyliśmy na ryk niesamowitego klaksonu. Na początku byłem gdzieś na miejscu 25 i nie czułem się jakoś super. Już na drugiej mili w pierwszej 6 i tak zostało do końca. Trasa była lekko pofałdowana. Delikatne pagórki w scenerii leśnej i pięknego wybrzeża dodawały sił. Powrót w stronę miasta i pierwsza dycha czas 38 minut.
Uwierzyłem w siebie i naprawdę szedłem jak błyskawica. Troszkę na 15 km zwolniłem. Mówię do samego siebie zostawię coś sobie sił na końcówkę. 18 i 19 km rewelacyjny czas poniżej 4 minut. Niestety nie udało mi się utrzymać tempa do końca. W rytm krzyków i zgiełku kibiców oraz przechodniów przekroczyłem linie mety. Niestety nie była ona najdokładniej pomierzona. Oficjalnie czas 1:25:17 według zegarka GPS 1:24:30. Czyli czas zbliżony do pierwszej połówki w tym miesiącu. Szóste miejsce ogólnie, drugie w kategorii wiekowej. W same urodziny, bardzo aktywnie :)
W przeciągu dwóch tygodni ponad 42 km na trasie. Po biegu uśmiechcnięci, mark poprawił swój rekord życiowy o 2 sekundy:) Udaliśmy się na rybkę i frytki. Rozpakowaliśmy nasze upominki a w zestawie świetna koszulka, batonik czekoladowy i voucher na jedną atrakcje na Grand Pier. Wybrałem F1 i poszło nieźle:) Było bardzo lokalnie bardzo przyjemnie i forma w końcowym rozrachunku pozostała na samym szczycie. Teraz tylko kierunek Amsterdam i bicie życiówki. Chciałbym złamać 3 godziny ale co z tego wyjdzie zobaczymy:)
http://www.justgiving.com/Maciej-Korona oto moja oficjalna stronka gdzie czekam na wpłaty :)
sobota, 27 lipca 2013
Najdłuższa górka w moim zyciu:)
czwartek, 30 maja 2013
Stawiam na Bydgoszcz
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Angielska północ zdobyta :)
Great Manchester Maraton 2013 można uznać za fenomenalny. Liczba kibiców, mój nowy rekord życiowy, wspaniała trasa oraz wiele innych czynników charakteryzują ten bieg w ścisłej czołówce moich startów.
Jako że był to jubileuszowy start bo piąty w Maratonie muszę przyznać że biegło mi się bardzo płynnie bez żadnych praktycznie dolegliwości. Końcówka jak zwykle ciężka i wymagająca ale gdy krzyczałem imiona osób które trzymały za mnie kciuki i wierzyły we mnie całym sercem, energia wręcz mnie rozrywała.
Więc od początku start był wyznaczony około 10 minut od legendarnego stadionu Old Trafford Czerwonych Diabłów gdzie zawodnicy w zależności od grupy startowej udali się na piętnaście minut przed startem. Cała wioska w której znajdowały się tradycyjnie namioty z informacją, masażem, pierwszą pomocą i całym zapleczem technicznym działała bez zarzutów. Wszyscy byli uśmiechnięci i bardzo pomocni. Zanim usłyszeliśmy wystrzał z pistoletu, odczekaliśmy w ciszy 26 sekund by chwilę później bez przerwy następne 26 sekund oklaskami uczcić ofiary zamachu podczas maratonu w Bostonie. Obok nr startowego miałem przypiętą wstążkę w kolorach Bostonu zrobioną przez żonę kolegi za co bardzo dziękuję. Padły bardzo ważne słowa od dyrektora zawodów, że nikt i nigdy nie zatrzyma maratonu i my biegacze zawsze będziemy biec do przodu wspierając się nawzajem. Chwilę potem legendarny brytyjski zawodnik oddał salwę z pistoletu i wystartowaliśmy.
Tempo które miałem założone od początku realizowałem. Nie potrzebnie szarpałem pomiędzy 5 a 10 km ale nie mogłem nic na to poradzić było kilka zbiegów. Później wyregulowałem czas i spokojnie biegłem do połówki. Po przekroczeniu połowy dystansu przyspieszyłem delikatnie zwiększając tempo. Sił starczyło prawie do samego końca. Niestety ostatnie 5 km wymusiło na mnie spowolnienie i w rezultacie nie udało mi się zejść poniżej 3 godzin a było naprawdę nie tak daleko. Poniżej załączam oficjalną tabelkę czasową.
Sam bieg był w miarę prosty kilka podbiegów i raczej płaski charakter zdecydowanie pomagał w uzyskiwaniu świetnych rezultatów. Ludzie na trasie strasznie pomagali wielu z nich pojawiało się w kilku miejscach. Świetne były zespoły muzyczne a w szczególności chór chłopięcy który niósł gospelowym głosem wszystkich zawodników. Całość odbywała się w południowej części Manchesteru. Chwilę przed końcem wybiegliśmy nawet poza obszary zabudowane. By zakończyć bieg przed głównym wejściem na stadion Manchesteru United :)
Nowością jak dla mnie były plastikowe torebki z wodą które się nie rozlewały a tylko przepuszczały wodę przez mały otwór po mocniejszym ściśnięciu. Żele były identyczne jak podczas maratonu Loch Ness. Końcowy medal i torba pamiątkowa zawierała: koszulkę, czekoladowe batoniki, banany, wodę oraz masę pomniejszych gadżetów od sponsorów. Bez szału ale nie było źle.
Sam za to Manchester to niestety duże angielskie miasto najsłynniejsze z powodu futbolu i myślę że nic tego nie jest w stanie zmienić przez następne dekady. Zawodników wystartowało 7 tysięcy a ukończyło bieg około 5 tysięcy. Niestety widać było dużo karetek które odwoziły tych którzy podjęli walkę a sam maraton ich poprostu przerósł.
Za tydzień 3 maja start w Bydgoszczy na 10 km. Mam nadzieję że dam radę. Dziś za to jeszcze w hotelu zapisałem się w bardzo szybkim tempie na losowanie do przyszłorocznego Virgin London Maraton 2014. Wyniki losowania w październiku i było by cudownie mieć okazję pobiec w wielkiej piątce maratonów na świecie chociaż raz.
Nogi na ten moment się regenerują, lekki ból łydek i ud ale to całkiem normalne po takim wysiłku. Kolejny ciekawy maraton kolejne wyzwanie i kolejny sukces. Dużo zwiedzania, liga angielska na żywo plus piąty jubileuszowy maraton. Oby tak dalej. Dzięki wszystkim za trzymane kciuki jesteście wielcy.
piątek, 26 kwietnia 2013
Tyłem do przodu, jeden krok więcej.
Jestem już na miejscu. Manchester nie różni się tak bardzo od Bristolu, jest większy ale czy piękniejszy ocenię to w niedzielę.
Kilka faktów po wyjściu ze stacji Piccadilly wskoczylismy do taksówki i jest drogo. Po przybyciu meldunek w hotelu. Na początek błąd w pokojach naprawiony błyskawicznie. Przebranie w ciuchy do biegania i 3 km w tempie 9 minut w Deble Park. Powrót, szybki prysznic i do pubu na posiłek. Band Stand okazał się tragiczny jedzenie i serwis okropne.
Zmuszeni okolicznosciami ruszyliśmy do Maca. Sałatka i sok poprawia humor. Szybka akcja w środku ktoś okrada kogoś, pościg ucieczka policja i już wieczór jest ciekawszy. Po chwilowych emocjach uderzamy do siłowni zobaczyć czy mają saune i basen. Mają ale nieczynne :) Pakerami nie chcemy być. Wracamy do hotelu konsultacja z obsługa jak dostać sie do miasta i gdzie można znaleźć obiekty pożądania każdego kibica futbolu. Nie jest tak daleko. Teraz czas na lenistwo i niestety będzie trzeba szybko iść dziś spać. Lepiej przyzwyczaić organizm przed niedzielą do wczesnego poranka.
Dzień ciekawy z nutka emocji. Motywacja na poziomie, ciało w pełni gotowe. Raport z placu boju plus dwie fotki z naszego pokoju i super sałatki. Manchester jest nasz na te parę dni :) Jeden krok więcej za mną. Oby tak dalej. C.D.N.
Tyłem do przodu
Więc wszystko zaczyna sie na nowo. Great Manchester Maraton 2013.
Cały cykl przygotowan i nie tylko będzie miał swój egzamin do zdania w tą niedzielę. W głowie ciągle te same pytania.
Czy dam radę?
Czy wygram że swoimi słabościami?
Czy jestem lepszym człowiekiem niż byłem?
Odpowiedzi poznam już wkrótce. Teraz podczas 3 godzinnej podróży pociągiem mam czas by rozważać. Taktyka już ustalona pierwsze 16km w tempie 4 minut 10 sekund. Następne 16 w tempie 3 minut 50 sekund. Ostatnie 10km w tempie ok 4 minut 30 sekund. Mam nadzieję że nie zabraknie energii że ciało będzie współpracowac z głową i wytrwa końcówkę. Czas na rekord życiowy. Chcę i wierze. Inspiracji szukam wszędzie, motywacja jest na wysokim poziomie.
W tym momencie dojeżdzamy do Wolverhampton, słońce daje niesamowity żar poprzez szyby pociągu. Cały ten tłum na stacji podąża za cieniem. Pogoda jest bardzo dobra i oby jej kaprysy nie dały o sobie znać w ten weekend. W gazecie bardzo pozytywnie o Lewandowskim. Kto za ile kupi kto ile zapłaci. Zobaczymy czy mam taką samą motywację tylko dla przyjemności. Czas powrócić do spokojnej podróży i odpoczynku. Trzymajcie kciuki. C.D.N.
niedziela, 14 kwietnia 2013
Abstynent
wtorek, 5 marca 2013
Być kibicem
P.S. Po udaliśmy się do posiadłości Karola i skosztowaliśmy wybornego bigosu. Był smaczny i teraz już wiem że Karol dobrze gotuje. Nic tylko czekam na grilla bo za oknami coraz cieplej :)